Zdobycie wszystkich najwyższych szczytów polskich pasm górskich to ambitny cel. Można powiedzieć wyzwanie dla młodych, wysportowanych osób, ale my nie chcemy zostawać w tyle. Chcemy sprawdzić możliwości naszych nie najmłodszych już kości. Nie zakładamy ram czasowych, jedynym celem jest postawienie obu stóp na każdym szczycie i uwiecznienie tego faktu zdjęciem. Skoro opublikowałam nasze postanowienie na blogu, to już nie możemy się wycofać.
Podczas długiego weekendu majowego 2014 zaczynamy zdobywanie i kolekcjonowanie szczytów.
Na pierwszy cel wybraliśmy położone najbardziej na zachód Polski Góry Izerskie z najwyższym szczytem Wysoka Kopa.
Wysoka Kopa 1126 m n.p.m Góry Izerskie
Startujemy z Jakuszyc. Kampera zostawiamy na parkingu naprzeciwko hotelu Biathlon – opłata parkingowa 12 zł.
Deszcz mży, turystów i rowerzystów tu sporo. Znajdujemy się w stolicy narciarstwa biegowego o czym informują nas gdzie nie spojrzeć banery reklamowe. To właśnie tutaj, na Polanie Jakuszyckiej rokrocznie organizowany jest Bieg Piastów, impreza przyciągająca tysiące narciarzy biegowych.
Parking jest tak przestronny, że mamy do wyboru opcję startu z początku parkingu wyasfaltowanym Dolnym Duktem Końskiej Jamy lub dużo dalej przy torach kolejowych szlakiem turystycznym oznakowanym kolorem zielonym.
Wybieramy, jak przystało na prawdziwych zdobywców, turystyczny szlak zielony i wyruszamy na podbój pierwszego szczytu – Wysokiej Kopy.
Jakoś tak się przydarzyło, że wiele czasu już upłynęło od ostatniego mojego wędrowania po górach więc achom i ochom nie było końca. Te widoki na strumyczki z kaskadkami, zapach żywicy świerków i cisza wypełniona śpiewem ptaków – takie chwile uwielbiam.
Wędrując zielonym szlakiem po 50 minutach dochodzimy do drogi asfaltowej, o której wspominałam wcześniej.
Po 5 minutach ostrzejszej wspinaczki docieramy do Rozdroża pod Cichą Równią. Tu z czterech stron schodzą się szlaki, skręcamy w prawo i kontynuujemy szlakiem zielonym, który poprowadzony jest wzdłuż (dla naszych nóg – niestety) wyasfaltowanej Szklarskiej Drogi.
Raz pod górkę, raz z górki i po około 40 minutach wreszcie schodzimy z asfaltowej drogi, skręcamy w lewo na szlak czerwony, który prowadzi przez gęsty las i zdecydowanie w górę. Pojawiają się pierwsze oznaki zadyszki, które decydują o kilkuminutowym odpoczynku.
Jeszcze parę minut wchodzenia pod górkę i las się przerzedza a teren się wypłaszcza.
Dochodzimy do miejsca dla wtajemniczonych, gdzie ktoś z klubu zdobywców Korony Gór Polski zaznaczył na symbolu czerwonego szlaku ledwo widoczne już literki WK.
Tutaj opuszczamy szlak i kierując się w lewo, dochodzimy do spróchniałego mostu na potoku Ciekoń.
Przedostajemy się na drugą stronę w dwóch wariantach: wariant żeński skok przez wodę, wariant męski akrobatyczne wyczyny po spróchniałym mostku i dalej kontynuujemy wśród traw i coraz niższych świerków. Szybko ubieram foliowy płaszcz przeciwdeszczowy, bo łapie nas deszcz, który przeczekujemy przyklejeni do świerku.
Parę minut później, idziemy dalej, nie chcąc już odwlekać tej emocjonującej chwili, gdy zdobędziemy szczyt. To musi być już bardzo, bardzo blisko.
Tylko dzięki strzałkom ułożonym z gałęzi i kamieni, pewnie przez dobrego człowieka, któremu sprawiło przyjemność przekazanie posiadanej wiedzy, skręcamy wpierw w lewo, a za chwilę w prawo i trafiamy na najwyżej położony punkt Gór Izerskich Wysoką Kopę.
Jesteśmy na wysokości 1126 metrów nad poziomem morza. Czujemy wielką radość jak zdobywcy najwyższych szczytów.
Szczyt Wysoka Kopa nie jest tym, czym pod definicją szczyt spodziewamy się ujrzeć.
To najwyższy punkt na prawie płaskim terenie, porośnięty młodymi drzewami, zaznaczony jedynie napisem i wzrastającym kopczykiem kamieni znoszonym tu przez kolejnych zdobywców klubu KGP. Przyniesione przez nas kamienie dołożyliśmy do tego kopczyka. To na szczęście, abyśmy podołali zdobyć wszystkie szczyty z listy tych najwyższych w Polsce.
Jeszcze kilka lat temu, z Wysokiej Kopy rozpościerał się wspaniały widok na panoramę gór. Spowodowane to było brakiem drzew, które wymierały zaatakowane przez zarazę.
Teraz młodniaki są już na tyle wysokie, że widok właściwie jest tu żaden. Nie piszę tego z żalem a jedynie dla informacji. Widoki fantastyczne na panoramę gór można podziwiać schodząc szlakiem poniżej.
Schodzimy tą samą trasą, którą podchodziliśmy, oczywiście dużo łatwiej i szybciej przebiera się nogami idąc w dół, ale po drodze łapie nas jeszcze raz deszcz. Nie poddajemy się i w strugach deszczu maszerujemy, ale wybieramy łatwiejszą wersję , schodzimy asfaltową drogą do Jakuszyc i dopiero przed torami kolejowymi skręcamy w prawo w ścieżkę niebieskiej trasy narciarskiej. Po około 3 godzinach od startu zmęczeni, przemoczeni, ale szczęśliwi docieramy do naszego kamperka. Szybki obiadek i jedziemy do Czarnowa zdobywać następny szczyt, tym razem najwyższy szczyt pasma górskiego Rudawy Janowickie.
O tym, jak zdobywaliśmy Skalnik będzie w następnym wpisie.