Jagodna wejście 30.08.2014 na najwyższy punkt Gór Bystrzyckich.
Kampera pozostawiamy na przełaczy Spalona, pod lasem, w pobliżu schroniska PTTK. Poszukiwania drogowskazu wskazujacego kierunek dojścia na Jagodną nie przynosza pozytywnego rezultatu. Sprawdzamy na mapie i ruszamy szlakiem niebieskim, który prowadzi szeroką szutrową drogą. Po chwili marszu szlak skręca w las. Chwila skoku w głąb lasu obfituje garścią znalezionych grzybów.
Szlak po paru minutach wraca na drogę szutrową. Od mijanych osób dowiadujemy się, że tą drogą dojdziemy do samego szczytu i nie ma potrzeby z niej schodzić kierując się oznakowaniami szlaku.
Przykro to pisać, ale ze wszystkich dwunastu szczytów, które zdobyliśmy do tej pory, jest to najbardziej nudna i nieciekawa wyprawa, Cały czas podążamy szeroką drogą, którą gdyby nie kasujący niemałe mandaty leśnicy, moglibyśmy wjechać autem i dojechać na sam szczyt. Tu wszystkich śmiałków ostrzegam, że pozostawianie szlabanu otwartego, to celowe działanie leśników, którzy w ten sposób sobie dorabiają (informacja od obserwatora).
Na Jagodną można za to bezkarnie wjechać rowerem, jeśli ktoś lubi pod górkę pedałować (ja nie cierpię), za to powrót na tyle łagodny, że z przyjemnością bym śmignęła tę trasę na rowerze.
Charakterystyczny dla tego masywu jest ceglasty kolor skał, widać go po obu stronach pobocza. Takiego koloru skał w Polsce jeszcze nie widziałam.
Idziemy, a jakieś latające paskudztwo podobne do mrówek obsiada nas natrętnie i pcha się do oczu i buzi.
Dochodzimy do pierwszej ambony (leśnej wieży obserwacyjnej) potem drugiej i trzeciej, na której upragniony napis Szczyt Jagodna 977 m n.p.m..
Pstrykamy kilka fotek i wracamy, znowu nuda, nic się nie dzieje. Żadnych widoków, jedyną atrakcją były kłęby kurzu wzniesione przez przejezdzajace auto (leśnika?).
Wracamy, jest już dziewiętnasta, to trzeci i ostatni na dzisiaj zdobyty szczyt, a czwarty w przeciągu niespełna doby.
Zmęczenie daje się ze znaki. Wracamy do kampera, a tu niespodzianka. Wokół auta pasie się stado owiec. Lubię takie widoki, ucieszyłam się, że będziemy spać w takim beczącym towarzystwie.
Właścicielka wypędza owce na pastwisko 2 x dziennie.
Ucięliśmy sobie z panią miłą pogawędkę, dowiedzieliśmy się co nieco z życia owiec o dofinansowaniu stada z Unii oraz o zabronionej metodzie zbierania jagód grzebieniami.
Przygotowując się już do snu, nagle zostajemy wyrwani pukaniem do drzwi kampera.
Młodzieniec bardzo grzecznie przeprosił, ale przyszedł nas poinformować, że przy oddalonym o 20 metrów miejscu do biesiadowania organizują kawalerskie i będą hałasować.
Och, nie tego nam trzeba, pomimo zmęczenia odjeżdzamy stąd. Jedziemy przez lasy, które teraz wyglądają groźnie i raczej nie zachęcają do zatrzymania się na noc. Przez drogę przebiegają nam zwierzęta, zające, sarny, w pewnym momencie musieliśmy poczekać, bo przez drogę dreptał powolutku jeż. W końcu dojechaliśmy do Zieleńca, gdzie na parkingu pod hotelem Agal, w którym 9 lat temu bawiliśmy się na sylwestra, spędziliśmy noc. Rano jedziemy zdobywać kolejny najwyższy szczyt gór polskich.
O tym jak zdobywaliśmy Waligóre w następnym wpisie, a teraz zapraszam na krótką fotorelację ze zdobywania najwyższego szczytu Gór Bystrzyckich – Jagodnej.
Rzeczywiście, nie wygląda bardzo ciekawie, ale faktycznie, na rower wydaje się idealna! Kto wie, może właśnie zdecyduję się na taki wypad;)